Czy jeden dzień ma znaczenie?

 Rozpocząłeś proces zmiany swojej sylwetki. Być może jest to redukcja, budowa masy mięśniowej lub poprawa kondycji. Wiesz już, jakie czynności przybliżą Cię do osiągnięcia celu, a jakie oddalą. Początkowo Twoja motywacja jest bardzo wysoka, czujesz się jak superman i bez większych trudności przestrzegasz zaleceń trenera. Jesteś królem życia!

 I tu można by postawić kropkę, jednak wszyscy wiemy, że super-bohaterowie są tylko w filmach. Zaczynają się pojawiać pierwsze kryzysy, imprezy, święta, zmęczenie, które czają się za rogiem niczym Mały Głód z reklamy znanego serka. Bez względu na to, jakie decyzje żywieniowo-treningowe wtedy podejmujesz, z całą pewności takie chwile wywołują silne emocje, stres, czy nawet presję.

 Powoduje to zamknięte około. Prawie zawsze są dwa wyjścia. Ulegasz i robisz sobie ucztę (a brokuły i kiełki raczej nie będą na nią zaproszeni) lub z poczuciem głębokiej niesprawiedliwości jesteś jedyną osobą w towarzystwie chrupiącą marchewkę, popijając ją wodą. Ani jedno, ani drugie podejście nie sprawi, że poczujesz się dobrze.

 A ja chciałbym zaproponować Ci inne rozwiązanie. Otóż, musisz wiedzieć, że jeden dzień nie ma zbyt wielkiego znaczenia. Bez względu na to, jak wiele w nim zrobisz lub nie zrobisz. Doba to za krótki czas, żeby Twoja sylwetka trwale się zmieniła. Z drugiej strony, każdy proces przemiany składa się z dni. Dzień za dniem podejmujesz decyzje, a dopiero ich suma realnie wpływa na ostateczny efekt.

 Jeśli więc regularnie trenujesz, dbasz o to, co kładziesz na talerzu, jeden dzień odstępstwa nie zniweczy dotychczasowego wysiłku. O ile oczywiście nie jesteś zawodnikiem sportowym, ale to już zupełnie inny temat.

            Istotne jest raczej to, aby ten jeden dzień nie zamienił się w tydzień, a później miesiące, by ostatecznie stał się powrotem do dawnych nawyków. Zdrowe żywienie i aktywność fizyczna to Twój nowy styl życia, ale nie oznacza to wcale, że już nigdy nie dasz się ponieść kulinarnym szaleństwom lub nie zalegniesz na kanapie pod kocem.

 Masz więc moją trenerską dyspensę na jednorazową zabawę, małe grzeszki i odrobinę lenistwa. Bez wyrzutów sumienia! O ile niedługo potem widzimy się w siłowni! ????